Co nam daje GVO?

Dzięki przepisom unijnym nawet nowe auta można serwisować w niezależnych serwisach bez obaw o utratę gwarancji.

Pod skrótem GVO kryją się dyrektywa unijna oraz rozporządzenia, które mają zapewnić swobodną konkurencję na rynku motoryzacyjnym. Zyskują na nich przede wszystkim konsumenci, czyli w tym przypadku właściciele i użytkownicy aut. Dla nich wymierną korzyścią z GVO jest możliwość serwisowania aut, które są na gwarancji, poza drogimi warsztatami autoryzowanymi. Przepisy zabraniają też uzależnienia gwarancji od stosowania wyłącznie oryginalnych części zamiennych sygnowanych przez producenta samochodu.

Warunkiem zachowania ochrony gwarancyjnej jest obsługa auta wykonywana w sposób zgodny z wymaganiami producenta. Przeglądy okresowe – nawet jeśli robi je niezależny warsztat – muszą odbywać się w takich samych okresach i obejmować dokładnie takie same czynności jak w przypadku obsługi w ASO. Bardzo ważna jest tez jakość używanych przy tym części – nie muszą one wprawdzie pochodzić od producenta samochodu, ale mają to być co najmniej podzespoły o porównywalnej jakości, potwierdzonej odpowiednimi certyfikatami lub oświadczeniami producentów albo importerów.
Oczywiście, oficjalnym dystrybutorom i serwisom autoryzowanym te uregulowania się nie podobają. Dlatego w spornych sytuacjach, jeśli auto się popsuje i wymaga naprawy gwarancyjnej, a wcześniej nie było obsługiwane w ASO, warto mieć solidne argumenty, bo w przeciwnym wypadku za naprawę zapłacimy z własnej kieszeni. Trzeba o tym pamiętać już w chwili odstawienia auta na przegląd do nieautoryzowanego warsztatu. Przede wszystkim już na wstępie należy ustalić z mechanikiem to, że przegląd musi się odbyć zgodnie z wymogami producenta auta. Potwierdzeniem wykonania usługi mają być szczegółowa faktura oraz wpis do książki serwisowej, mówiący, co i kiedy w aucie wykonano. Braki lub nieścisłości w dokumentacji serwisowej mogą być wykorzystane jako pretekst do anulowania gwarancji.

Źródło: Auto Świat nr 45